Niemal od razu po powrocie z Brazylii w czerwcu ubiegłego roku, gdzie spotkały nas nie tylko miłe przygody, zacząłem przeglądać oferty na kolejną wyprawę. Mieliśmy poczucie niespełnienia i chęci powtórzenia naszej podróży poślubnej, tym razem w cieplejsze miejsce niż Ameryka Południowa w czerwcu, podczas tamtejszej zimy. Termin mieliśmy mocno ograniczony – do dwóch tygodni ferii zimowych. To był trzeci i ostatni rok Sary w gimnazjum, więc zarwanie szkoły w większym wymiarze niż 2-3 dni nie wchodziło w grę.
Już pod koniec lipca pojawiła się bardzo ciekawa opcja rezerwacji niedrogich biletów open-jaw linią Air France na trasie Wiedeń – Mexico City, a powrót z Cancun do Wiednia. Kiedy nasi znajomi usłyszeli o takiej opcji, decyzja zapadła bardzo szybko: ferie zimowe spędzamy w kraju Azteków i Inków! Z mojego spontanicznego pomysłu zrobiła się dość duża wyprawa – w sumie 13 osób! Tradycyjnie zacząłem konstruować ambitny plan. Założyłem, że w samym mieście Meksyk spędzimy 2-3 dni, potem złapiemy samolot do Tuxtla Gutierrez w stanie Chiapas, skąd idealnie byłoby wziąć prywatnego busa, którym można byłoby zwiedzić cały półwysep Jukatan.
Okazało się to możliwe dzięki znajomej, która jakiś czas mieszkała i pracowała w Meksyku. Dzięki temu zabukowałem busa z kierowcą na Tour de Mexico za rozsądne pieniądze. Plan naszej podróży obejmował odwiedzenie najważniejszych stanowisk archeologicznych w tej części Meksyku: Palenque, Uxmal, Chichen Itza, ale też parku narodowego Celestun, kanionu Sumidero, wodospadów Agua Azul i perełek kolonialnych, jak Campeche, Izamal, czy San Cristobal de las Casas. Zwieńczeniem przygody miało być plażowanie w Playa del Carmen i Tulum, a dla chętnych nurkowanie na drugiej co do wielkości rafie koralowej na świecie w pobliżu wyspy Cozumel. Specjalnie dla tego ostatniego celu postanowiłem zrobić patent nurkowy OWD.

W międzyczasie jednak pojawiła się nowa okoliczność, która w znacznym stopniu wpłynęła na nasze plany wakacyjne. Dowiedzieliśmy się, że spodziewamy się z Agnieszką potomka! Młody podróżnik miał się urodzić dopiero w maju następnego roku, ale wyprawa do Ameryki w zaawansowanej ciąży wiązałaby się z pewnym ryzykiem. Szczególnie obawialiśmy się komarów przenoszących wirus zika, ale też długiego lotu i jego wpływu zarówno na zdrowie przyszłej mamy, jak i naszego przyszłego syna. Stąd wspólnie zdecydowaliśmy, że… z ciężkim sercem zostawimy moją kochaną żonę w stanie błogosławionym w bezpiecznym miejscu, jakim jest dom…
Pozostałe wpisy z Meksyku:
Dawid suuuper!!!!! Czekam na cd….
PolubieniePolubienie
Dzięki, Kolejny wpis tu: https://napoludnieodslonca.wordpress.com/2017/08/21/tam-gdzie-ludzie-staja-sie-bogami-mexico-city/
PolubieniePolubienie